Patrzę na te posty wcześniejsze i chyba mają zbyt ciężką formę.
Owszem traktują o trudnych i raczej skomplikowanych kwestiach, ale czy musi być tak...poważnie?
Nie musi.
W zmianach, na które czekam chciałabym odszukać spokój i zajrzeć do trzewi swego umysłu.
Pozbyć się bagażu niepotrzebnych powikłań pozwiązkowych.
Oczywiście pozostanie najważniejsze- Dzieci.
One zawsze będą w jakiś sposób łączyć.
Nigdy nie będę żałować.
Bez tego nie byłoby Ich.
Zapewne wiele czasu upłynie, abym mogła śmiać się z tego co było lub przynajmniej móc n i e m y ś l e ć o tym co było i jak było.
Pozytywem całej tej sytuacji jest to, że docieram do siebie. Zaglądam w te swoje bebechy umysłu i widzę już gdzie się potknęłam. W którym miejscu "wdepnęłam w kupę".
Podobno tylko głupcy uczą się na własnych błędach (należy uczyć się na cudzych), ale widocznie tak już mam. Wznoszę ręce do nieba z błaganiem:
Nigdy więcej takich głupot nie rób, babo!
A jednak, jak mówi Danuta Golec, psycholog ("WO" 52(707), powtarzanie błędów, pomimo, ze niosą ból, ma dla nas hipnotyczny urok; potwierdza to, co znajome.
W takim sosie, oswojonym, znanym nam, łatwiej odzyskiwać równowagę.
Zmiana to wyprawa na nieznany, niebezpieczny ląd.
Mnie widok zmian nie przeraża.
Pragnę ich jak kania dżdżu.
Mam już serdecznie dość toksycznego klimatu.
Z kolei czasem, ale tylko czasem myślę: A jak znów się powtórzy? Ileż razy słyszałam o podobnych scenariuszach? Istna "Moda na sukces"- każdy nowy związek- to samo".
Ano...
I tu mądrzy psychologowie piszą, że ładowanie się z jednego gara z bigosem do drugiego to "chęć ponownego przeżycia jakiejś trudnej sytuacji z dzieciństwa. Ukryta motywacja brzmi: Tym razem sobie poradzę". To ostatnie zdanie jakoś znajomo brzmi, ale nie wiem jakiej to sytuacji z wieku szczenięcego mam szukać.
Dlaczego nie uczymy się na własnych błędach- odpowiada znów D. Golec- ano, że uczymy się, ale nie chodzi tu o pojmowanie intelektualne. Raczej o przeżycie tego. Emocjonalne przeżycie.
I to, na tę chwilę wydaje się dla mnie logiczne.
A dlaczego?
Dlatego, że przetrawiłam już w sobie swój błąd.
Dotarłam do jego bebechów.
lasy.gov.pl |
Najważniejsze to mieć dobry plan i go realizować.
OdpowiedzUsuńNie cofać się i nie obwiniać.
Cóż, czasem tak bywa, że los traktuje nas okrutnie, choć na to nie zasłużyliśmy :(
Bądź dobrej myśli i bądź gotowa na zmiany, przecież nic nie dzieje się bez przyczyny!
Pod koniec roku, zgadamy się zobaczymy jak te nasze plany wypaliły - obyśmy powiedziały: wszystko gra!
Buziaki Tupajko :****
fakt, najważniejsze to mieć dobry plan ... gorzej jak już się wie czego się nie chce ale jeszcze się nie wie czego się chce ... a swoje lata już się ma, i kasy permanentnie brak a w głowie zamiast planu przelatują tylko - spokój, poczucie bezpieczeństwa, zrozumienie ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam