5 marca 2014

Neverending story.

Był sobie kiedyś film pod takim tytułem.
Ale nie o smoku, nie o krainie fantazji napiszę krótko.


Nałogowo.
Niezależnie co się bierze- powraca.


Coś, co początkowo daje kopa, rozluźnia, na koniec nadaje sens wszystkiemu. Z życiem na czele.

Mówią o tym- choroba.
Nie wiem czy się z tym zgodzę.

Nie wiem czy zgodzą się ci, którzy na to patrzą z boku. Ci, którzy cierpią z powodu "chorobowych" zachowań.

Wolę słowo: "uzależnienie".

Kiedy kochasz- masz nadzieję. 
Że znów się postara, że walka go (ją) pochłonie.
Że mu (jej) zależy.

Kiedy nie kochasz- wiesz, że to mrzonki.
Jak zacinający się film...

Już nawet nie przykre...
Bo jeśli nie kochasz, jesteś na drodze do Nowego Życia, po prostu- wiesz, że znów mu (jej) nie wyjdzie...
Ale... to już Cię nie dotyczy. Przynajmniej nie tak bardzo, jak kiedyś...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz