22 marca 2014

Nie bój się zmian. Autopsja.

Nie bój się.
Po prostu.
Łatwo powiedzieć?

Nie.
Choć może łatwiej niż zrobić.

Nie bój się.
Kalkulować?
Nie.
Odczuwać i myśleć.
Nie tylko o innych, także o sobie.

Nie bój się.
Nie zarzynać marzeń.
Nie godzić się na coś, co rani,co nie daje powodu do tego by mieć nadzieję.
Nie zmuszać się.

Do miłości.
Do seksu.
Do lubienia.

Kiedy nie kochasz.
Kiedy nie lubisz.
Kiedy się boisz.
Kiedy nie chcesz.
Już niczego.

Pogódź się, że coś minęło.

To minęło, ale przyroda nie znosi pustki.
Pojawi się nowe.

Może nie lepsze.
Może nie gorsze.
Inne.

Wierz, że będzie lepiej.
Bo zrywasz z dotychczasowym, które nie było zdrowe.

Życie Cię wzywa!

9 marca 2014

Nie pal mostów...

Mała Mi i jej credo- nie zawsze skutkuje;) 

Nie wiem czy wszyscy tak mają, ale to częste.
Na czas związku, to partner staje się  "ważniejszą" rodziną.

Może dlatego, że trochę uciekamy z domu w związki?
Niekoniecznie od przemocy, alkoholu. Niekoniecznie z domów patologicznych z takich czy innych względów.
Jednak chcemy już żyć bardziej po swojemu, a Partner  to umożliwia.


Czasem stosunki między Wybrankiem, a rodziną nie układają się, a my- czując się z nim solidarni, oddalamy się od "swojego rodzinnego stada".
Zaczynamy nawet tracić kontakt z niektórymi znajomymi.
Z reguły przyczyną jest to, że nie do końca "lubią się" z "naszym wyborem".

Póki uczucie było silne, nie martwi nas to. 


Los jednak pokazuje rogi.
Właściwie to nie Los....

A wtedy, rozpaczliwe czasem wołanie o pomoc w formie spowiedzi, trudnych przepraw przez życie z Nim, znów zbliżały. 

Po to, by znów się rozluźnić, kiedy następowała homeostaza....
A potem, znów to samo....


Wdzięczni powinniśmy być swoim Bliskim, swoim Kumpelom, Dobrym Koleżankom, Przyjaciółkom, że to zniosły i pozostały nam bliskie i serdeczne.

Rodzina i ludzie nam przyjaźni, cokolwiek czasem to znaczy, są ważni.
To często oni są dla nas jedynym pocieszeniem w bagnie, z którego pomału, ale konsekwentnie się wygrzebujemy.

Mamy momentami ochotę uciec od wszystkich tych, którzy widzą, jak nam nie wyszło.
Możliwe, że jest to naturalne, nie wiem.
Wstyd?
Poczucie przegranej?
Wiara, że to coś zmieni.

Ale tego akurat nie jest w stanie zmienić nikt, prócz samego zainteresowanego, a Ten- nie zaprząta sobie tym głowy, nie interesuje go to,ma ważniejsze sprawy na głowie.


Jest jeszcze drugi koniec tego kija, który ma po jednej stronie wolność od gderających, a tak na prawdę mających rację bliskich ci ludziach- ucinając kontakt, wyjeżdżając, zostajesz kompletnie sama. 
Może się stać, że nikt ci nie pomoże, bo nikt nie będzie wiedział tego, co Bliscy....





5 marca 2014

Neverending story.

Był sobie kiedyś film pod takim tytułem.
Ale nie o smoku, nie o krainie fantazji napiszę krótko.


Nałogowo.
Niezależnie co się bierze- powraca.


Coś, co początkowo daje kopa, rozluźnia, na koniec nadaje sens wszystkiemu. Z życiem na czele.

Mówią o tym- choroba.
Nie wiem czy się z tym zgodzę.

Nie wiem czy zgodzą się ci, którzy na to patrzą z boku. Ci, którzy cierpią z powodu "chorobowych" zachowań.

Wolę słowo: "uzależnienie".

Kiedy kochasz- masz nadzieję. 
Że znów się postara, że walka go (ją) pochłonie.
Że mu (jej) zależy.

Kiedy nie kochasz- wiesz, że to mrzonki.
Jak zacinający się film...

Już nawet nie przykre...
Bo jeśli nie kochasz, jesteś na drodze do Nowego Życia, po prostu- wiesz, że znów mu (jej) nie wyjdzie...
Ale... to już Cię nie dotyczy. Przynajmniej nie tak bardzo, jak kiedyś...