14 czerwca 2017

Tupaja testuje wielorazówki.

Nie wiem właściwie czemu zdecydowałam się na to dopiero teraz.
A może właśnie tyle czasu potrzeba mi było?
Prócz pieluch jednorazowych Absorbery także tetrowałam.
Może nie ortodoksyjnie, bo na noc szła pielucha, która przeżyje ludzkość, ale za dnia używaliśmy otulaczy i tetry właśnie. 
Nie było odparzeń, bo pieluszki - jak każde- należy zmieniać często. 
Prało się, suszyło, prasowało.

Co mnie do tego skłoniło?
Świadomość.
Świadomość chemii w pieluchach jednorazowych i tego, że dokładają się swą nierozkładalną masą do tych ton śmieci, które ludzkość produkuje. 
Kilkugodzinny kontakt ze skórą malucha i wchłanianie szkodliwych substancji to jedno.
Drugie- wspomniane już zatrważające ilości odpadów.

Nie jestem święta.
Jednorazówki były używane. 
Niestety.

Dlatego postanowiłam zrobić porządek ze swoim wkładem w produkcję odpadów i ograniczenie sobie ładowania mało naturalnych i raczej mało zdrowych środków chemicznych, które w podpaskach się znajdują. Wybielane chlorem, wsady z piekła rodem...

Od dłuższego czasu zmieniłam podejście do podpasek i wycofałam się z tych bardzo cienkich.
Zawierają dużą ilość żeli pochłaniających wilgoć- czyli - powiedzmy to wyraźnie- krew miesiączkową. 
Ma nam być sucho i czysto. Tylko kosztem sporym. Zdrowia. 
No i super odpadów.

Do teraz używałam podpasek klasycznych- w sensie wypełnień bezżelowych- tylko włóknina.
Największym wyzwaniem, przed jakim staję teraz to czy podpaski wielokrotnego użytku sprostają mojej fizjologii. 

Firm i sklepów oferujących tego typu podpaski jest sporo.
Są podpaski z PULem, bawełniane, są też z kieszeniami na wkłady, których używamy w zależności od obfitości krwawień. 
Początkowo myślałam o podpaskach Naya, o których pisze Natalia Miłuńska. 
Jednak cena troszkę mnie wstrzymała, a na dodatek post z pewnego bloga, gdzie widać było, że podpaski (mimo ich wielkiego uroku- głównie za sprawą kolorystyki) są wykonane dość niechlujnie (szybko się strzępiły). 
Zdecydowałam się zajrzeć do internetni i poszukać gdzie indziej. 
Tak trafiłam na BeOPEN. Ceny były do przyjęcia. A zamówienie niestety do małych nie należy ze względu na świadomość swojego cyklu i jego przebiegu.

Dostałam paczuszkę z ładnymi, solidnie uszytymi podpaskami i wkładkami.
Wybrałam trzy rodzaje podpasek i wkładki. 

(foto mojego zamówienia wykonane przez Sprzedającą)

Gratisowo- przyjechał woreczek na zużyte podpaski (gdy jesteśmy poza domem).

Zaczynam testowanie.
Na pewno będą obawy lekkie zwłaszcza w nocy, bo u mnie to zwykle lekka Niagara ;)
Do tego- zobaczymy jak z zasiedzeniem podpaski. 
Czy nie okaże się wędrującą z wilkami ? :))))

A teraz ważne- 
post nie jest sponsorowany. 
Testuję dla siebie. Jeśli któraś skorzysta- to dobrze. 






5 komentarzy:

  1. Korzystam od pewnego czasu i sa całkiem spoko, tylko początkowa kwota jest spora :) Jest tylko problem bo nie współpracują ze śliskimi gaciami i sie przekręcają. No i trzeba, zużyte, trzymac w zamykanym wiaderku inaczej domownicy na zawał zejdą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, z wszystkim , poza śliskimi gatkami, prawda :)
      Znaczy- śliskich nie posiadam :D

      Usuń
  2. Oj tam, kiedyś tylko takie (szmacianki, brzydkie jak noc) były...
    Szacun, dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to pamiętam jeszcze takie podpaski, które się przypinało agrafkami. W siatkę napchana wata :)

      Usuń
  3. A ja właśnie kupiłam kubeczek menstruacyjny i na dniach będę testować ;) Długo do jego kupna zbierałam się, na razie przetestowałam "na sucho" i bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie jego założenie, znaczy o wiele sprawniej jak z tamponem.

    OdpowiedzUsuń