Był sobie młodzieniec.
Pokochał on dwie niewiasty. Blondynkę i szatynkę.Obydwie przecudnej urody.
Żyli w kraju, gdzie wielożeństwo jest karalne, w trójkącie żyć nie chcieli, a młodzian ów należał do tych, co zdecydować się nie potrafią i z lekka mało dojrzały był.
Miał on jednak kochającą matkę.
Udał się do niej, by w mądrości swej mu doradziła.
- Którą z nich pojąć za żonę?- pytał
Matka milczała chwilę, a potem rzekła:
- Każ im obydwu bochen chleba upiec. Nie będzie to jednak bochen byle jaki. Mają doń włożyć garść pajęczyn. Potem powiem Ci co dalej.
Chłopak przekazał wiadomość swoim ukochanym, a te powróciły do swych rodzinnych domów i chciały zabrać się za wykonywanie zadania.
Blondynka, mimo szczerych chęci, nie mogła upiec kołacza, bowiem w chacie nie znalazła ani nitki pajęczyny.
Szatynka pozbierała pajęczyny z kątów i zarobiła ciasto. Po wyrośnięciu zabrała się do formowania i wypiekła piękny bochenek chleba. Zadowolona z siebie poszła spać.
Dnia następnego udałą się do domu młodzieńca, gdzie czekała już blondynka, chłopak i jego matka.
- A teraz pokażcie wasze wypieki- zaordynowała matka
Szatynka położyła lśniący, pachnący bochenek na stole i zadowolona spojrzała na swojego ukochanego.
Blondynka stała zasmucona, z rękami splecionymi za sobą.
- A gdzież twój kołacz?- zapytał młodzieniec jasnowłosą dziewczynę
- Nie mam.- odparła
-Czemu?- zadała jej pytanie matka- Czyżbyś nie umiała piec chleba?
- Umiem, ale nie znalazłam w domu choćby nitki pajęczej nici- odpowiedziała spuszczając wzrok
Matka młodziana uśmiechnęła się i patrząc na dziewczyny powiedziała do swojego syna:
- Teraz mam nadzieję wiesz, którą z nich pojąć za żonę
Chłopak spojrzał na nią i powiedział:
- Wiem- tę, która sprostała zadaniu!
- Mylisz się, mój synu. Cóż z tego, że upiekła, skoro w domu jej pełno pajęczyn- znać, że gospodyni może i zaradna, ale fleja i na miotle to może lata, a nie chałupę sprząta.
Wybrał więc tę, która bochna z pajęczyną nie upiekła.
Za to miał mieć w niej wzorowo dbającą o czystość domu niewiastę, do tego szczerą i na dodatek uczciwą, bo mogła przecież chleb upiec, nie wyznając prawdy, że potrzebnego składnika w domu nie posiada...
Ale mogło być też tak, że poslubił pedantkę i perfekcjonistkę, która tymi niby pozytywnymi cechami jeszcze nie raz go w przyszłym zyciu małżeńskim zmęczy. ja bym wolała ta z pajęczynami, bo co innego one dla mnie znaczą - jakąś wolnośc, rozmarzenie, życie w zgodzie z naturą. No a poza tym sama mam pajęczyny w domu i nie zabijam pająków...
OdpowiedzUsuńP.S.
Własnie odkryłam tego Twojego bloga. I podoba mi się.Ten blog siedział w pajęczynie głebokich myśli ukryty. Zajrzałam i westchnęłam, bo tak tu podobnie, jak w zakamarkach moich pajęczyn...***
A ja bym uciekała czem duch od chłopa co to się zdecydować nie może, nie wie czego chce i mamuśkę do myślenia zamiast niego zaprzęga. Bosssssze mój...
OdpowiedzUsuńTeż tak mam ... :)
Usuń